sobota, 7 września 2013

Hejooo!! Olááá!!!

Zmieniamy narratorkę, ale kontynuujemy poprzedniego postaJ Na początek wejście do naszego mieszkania, które zdążyłyśmy już bardzo polubić, ale o tym za chwilę!

Wyjście z naszej klatki
i wejście



Wracamy do imprezy erasmusowej... Same nie pamiętamy jak dowlekłyśmy się na miejsce bez błądzenia, szczególnie po tylu nieprzespanych godzinach. Nazwa imprezy: Speed Meeting. Każdy z uczestników dostał kilka karteczek z pytaniami, które miał zadawać kolejnym osobom. Na rozmowę mieliśmy piosenkę. Kiedy muzyka milkła, zmienialiśmy rozmówców. Sama idea imprezy była bardzo trafiona, jednak ponad połowa naszych rozmówców pochodziła z Polski! Stało się tak, ponieważ najwcześniej do Aveiro zaczęli zjeżdżać studenci z bardziej oddalonych części Europy. Włosi i Hiszpanie, których ma być mnóstwo, zaplanowali swoje przyjazdy na przyszły tydzień. Nasze humory poprawiły wiadomości, że wiele osób wciąż szuka mieszkania, więc nawet nasze bez wody zaczęło nam się coraz bardziej podobać. Po powrocie do mieszkania pobiłyśmy nasze życiówki w zasypianiu ;)

Rano obudził nas pan w kombinezonie, który w minutę sprawił, że z naszych kranów poleciała woda! W dodatku ciepła! Po śniadaniu zjawili się państwo z agencji pośredniczącej w wynajmie naszego mieszkania. Zawieźli nas do portugalskiej wersji urzędu skarbowego, gdzie zdobyłam coś jak nasz NIP. Dzięki temu mogłam legalnie podpisać umowę o wynajem mieszkania (mogę także legalnie pracować w Portugalii, a numer ten będę posiadać do końca życia). Później zostałyśmy odwiezione do mieszkania i wybrałyśmy się na poważniejsze zakupy do Jumbo. A oto zakup, który sprawił nam najwięcej radości:

Przedstawiamy SandroJagodoKatarzyna!

Nie zdążyłyśmy jeszcze dokończyć zakupów, kiedy zadzwoniła Fatima z agencji, że czeka na nas z właścicielką mieszkania pod blokiem. Dostałyśmy umowę podpisaną przez wszystkie strony. Właścicielka mieszkania okazała się bardzo sympatyczna i przepraszała nas za problem z wodą. Przywiozła ze sobą nowe karnisze, nową szafkę do łazienki i klamkę, której brakowało w jednych drzwiach. Kiedy pan „złota rączka” je montował, wyskoczyła na zakupy i wróciła z nowym koszem na śmieci 3 taboretami dla nas. Było to bardzo miłe z jej strony.

Na obiad dojadłyśmy pyszne kotlety mojej mamy, które przywiozłam z Polski, przemycając je razem z inną wałówą (mój bagaż podręczny był o 4kg za ciężki, a przeszłam z nim bezproblemowo odprawy na dwóch lotniskach!).

Wieczorem tradycyjnie wybrałyśmy się na darmowy internet, tym razem do McDonalda w centrum handlowym Forum. Miałyśmy drobny problem z nawiązaniem połączenia, więc Kasia udała się z laptopem do innego stolika, przy którym młoda dziewczyna także miała ze sobą laptopa. Kiedy po angielsku poprosiła o pomoc, w naszej połowie restauracji nastała cisza, a wszystkie twarze zwróciły się w ich stronę. Była to komiczna sytuacja, świat dosłownie zatrzymał się w tej głośnej restauracji. Problem został jednak szybko rozwiązany;)

I tak upłynął nasz pierwszy dzień w całości spędzony w  Aveiro... Jutro relacja z naszej pierwszej wizyty nad oceanem. Jesteśmy nim oczarowane, ale w podróż do Costa Nova zabierze Was już Sandra! Adeus!!

J.


3 komentarze:

  1. Od początku wiedziałam, że to pisze Jagoda:) Znam już Wasz styl;) I love.

    OdpowiedzUsuń
  2. Asia!! Jesteś świetna (już to chyba gdzieś pisałam niedawno)! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. a czemu nie zdecydowalyscie sie na akademik? mozecie podac roznice w cenach? ile kosztuje wynajecie pokoju prywatnie, a ile akademika? i podac namiary na posrenika?

    OdpowiedzUsuń