Wyjście z naszej klatki |
i wejście |
Wracamy do imprezy erasmusowej... Same nie pamiętamy jak dowlekłyśmy się na miejsce bez błądzenia, szczególnie po tylu nieprzespanych godzinach. Nazwa imprezy: Speed Meeting. Każdy z uczestników dostał kilka karteczek z pytaniami, które miał zadawać kolejnym osobom. Na rozmowę mieliśmy piosenkę. Kiedy muzyka milkła, zmienialiśmy rozmówców. Sama idea imprezy była bardzo trafiona, jednak ponad połowa naszych rozmówców pochodziła z Polski! Stało się tak, ponieważ najwcześniej do Aveiro zaczęli zjeżdżać studenci z bardziej oddalonych części Europy. Włosi i Hiszpanie, których ma być mnóstwo, zaplanowali swoje przyjazdy na przyszły tydzień. Nasze humory poprawiły wiadomości, że wiele osób wciąż szuka mieszkania, więc nawet nasze bez wody zaczęło nam się coraz bardziej podobać. Po powrocie do mieszkania pobiłyśmy nasze życiówki w zasypianiu ;)
Rano obudził nas pan w
kombinezonie, który w minutę sprawił, że z naszych kranów poleciała woda! W
dodatku ciepła! Po śniadaniu zjawili się państwo z agencji pośredniczącej w
wynajmie naszego mieszkania. Zawieźli nas do portugalskiej wersji urzędu
skarbowego, gdzie zdobyłam coś jak nasz NIP. Dzięki temu mogłam legalnie
podpisać umowę o wynajem mieszkania (mogę także legalnie pracować w Portugalii,
a numer ten będę posiadać do końca życia). Później zostałyśmy odwiezione do
mieszkania i wybrałyśmy się na poważniejsze zakupy do Jumbo. A oto zakup, który
sprawił nam najwięcej radości:
Przedstawiamy SandroJagodoKatarzyna! |
Nie zdążyłyśmy jeszcze dokończyć
zakupów, kiedy zadzwoniła Fatima z agencji, że czeka na nas z właścicielką
mieszkania pod blokiem. Dostałyśmy umowę podpisaną przez wszystkie strony.
Właścicielka mieszkania okazała się bardzo sympatyczna i przepraszała nas za problem
z wodą. Przywiozła ze sobą nowe karnisze, nową szafkę do łazienki i klamkę,
której brakowało w jednych drzwiach. Kiedy pan „złota rączka” je montował,
wyskoczyła na zakupy i wróciła z nowym koszem na śmieci 3 taboretami dla nas.
Było to bardzo miłe z jej strony.
Na obiad dojadłyśmy pyszne
kotlety mojej mamy, które przywiozłam z Polski, przemycając je razem z inną
wałówą (mój bagaż podręczny był o 4kg za ciężki, a przeszłam z nim
bezproblemowo odprawy na dwóch lotniskach!).
Wieczorem tradycyjnie wybrałyśmy
się na darmowy internet, tym razem do McDonalda w centrum handlowym Forum. Miałyśmy drobny problem z
nawiązaniem połączenia, więc Kasia udała się z laptopem do innego stolika, przy
którym młoda dziewczyna także miała ze sobą laptopa. Kiedy po angielsku
poprosiła o pomoc, w naszej połowie restauracji nastała cisza, a wszystkie
twarze zwróciły się w ich stronę. Była to komiczna sytuacja, świat dosłownie
zatrzymał się w tej głośnej restauracji. Problem został jednak szybko
rozwiązany;)
I tak upłynął nasz pierwszy dzień
w całości spędzony w Aveiro... Jutro
relacja z naszej pierwszej wizyty nad oceanem. Jesteśmy nim oczarowane, ale w
podróż do Costa Nova zabierze Was już Sandra! Adeus!!
J.
Od początku wiedziałam, że to pisze Jagoda:) Znam już Wasz styl;) I love.
OdpowiedzUsuńAsia!! Jesteś świetna (już to chyba gdzieś pisałam niedawno)! :D
OdpowiedzUsuńa czemu nie zdecydowalyscie sie na akademik? mozecie podac roznice w cenach? ile kosztuje wynajecie pokoju prywatnie, a ile akademika? i podac namiary na posrenika?
OdpowiedzUsuń