czwartek, 7 listopada 2013

International dinner !!

Jeszcze nic nie napisałam, a już mi ślinka cieknie na samą myśl o tym, o czym zaraz zacznę pisać. Wczoraj po zajęciach zastanawiałyśmy się jedynie nad tym, jak wyjdą nam kotlety schabowe i modra kapusta oraz w co mamy się ubrać na kolację. 
Made by Słowianki

Musiałyśmy godnie reprezentować naszą polską kuchnię nie tylko potrawami, ale i własną osobą, szczególnie, że jadłyśmy kolację w towarzystwie osób pochodzących z OSIEMNASTU różnych krajów tj. Polska, Czechy, Rosja, Niemcy, Hiszpania, Holandia, Chiny, Chorwacja, Portugalia, Białoruś, Bułgaria, Brazylia, Japonia, Estonia, Turcja, Słowenia, Słowacja, Iran. Ku naszemu zaskoczeniu Włosi nie zaszczycili nas swoją obecnością, a szkoda! Każda grupa z danego kraju miała pochwalić się swoją kuchnią i przynieść coś dobrego. My przygotowałyśmy kotlety schabowe i pyszną modrą kapustkę. To drugie samodzielne zrobiła Jagoda, wzorując się na przepisie swojej babci. Dzięki temu, że dodała szczyptę własnej inwencji, czerwona kapusta wyszła jej znakomicie. Talerze z naszymi potrawami już po 15 minutach były puste. Ze wszystkich pyszności jakich tam mogłyśmy skosztować, najbardziej jednak smakowała nam kuchnia polska. 

To tylko część polskiego stołu
Chrupiące i jeszcze gorące placki ziemniaczane z poznańskim gzikiem, racuszki oraz pyszne ruskie pierogi po prostu nas skromnie mówiąc uradowały. Ponad to Polacy przygotowali dwie kaczki, które chyba zrobiły największą furorę, rosołek, żurek, faworki, szarlotkę. Polską kuchnię wzmocnili żubróweczką, która również miała branie. Potrawy były bardzo urozmaicona, zarówno w słodkie jak i ostre pyszności. Nam szczególnie zasmakowało dzieło Hiszpanów - słodkie kulki posypane kokosem. Jadłyśmy też pyszny ciastowy mus z bananów i nutelli oraz kuleczki czekoladowe. 

Biedny niemiecki stół - 4 osoby go przygotowywały
Pyszności o których jest mowa w tekście - przygotował Matis z Estonii
Po ich skosztowaniu Kasia z Jagodą odpłynęły. Można by tak pisać bez końca, ale koniec nadejść musi. Kolację uważamy za bardzo udaną, ponieważ nie spodziewałyśmy się, że wszyscy wykażą się takim talentem kulinarnym. Jednak po kolacji… nie mogłyśmy się ruszać i jedynym minusem, jakiego niestety doświadczyłyśmy było znane przysłowie: „oczy by jadły, ale… nie może”. Na szczęście organizatorzy w obawie o nasze zdrowie pomyśleli o potańcówce, dzięki której wszyscy mogliśmy spalić troszkę tych kalorii. O MACARENAAA!!!

Szczęśliwe, bo najedzone Słowianki;)
S.

4 komentarze:

  1. o rany! Ale pyszności. Chyba czas zjeść w końcu kolację!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i podziwiam, cieszę się że tak świetnie mija Wam czas w Portugalii. Babcia Basia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale parówy z tych italiańców :|

    OdpowiedzUsuń