środa, 8 stycznia 2014

Wracając do Świąt...

Wigilia spędzana po raz pierwszy z dala od naszych domów i rodzin, stanowiła dla nas spore wyzwanie. Na szczęście dzięki zaproszonym gościom, nie miałyśmy zbyt dużo czasu na rozmyślania i tęsknotę :)

słowianki przy pracy
Przygotowania zaczęłyśmy od zaproszenia gości. Do dziewczyn przyjeżdżali chłopcy, ale chciałyśmy też żeby było bardziej erasmusowo, a więc międzynarodowo. W związku z tym zaprosiłyśmy również Justinę z Litwy i Jana ze Słowacji. Nieco więcej czasu zajęło nam wymyślanie menu... Ostatecznie na naszym stole pojawiły się:
  1. Oczywiście polski opłatek z miodem,
  2. Zupa grzybowa, z prawdziwych, polskich, suszonych grzybów, przywiezionych od Mamy Sandry przez jej chłopaka Krzyśka - ugotowana przez Sandrę, podobno była pyszna (podobno, bo przez moją słynną niechęć do grzybów, nie mogę tego osobiście potwierdzić),
  3. Pierogi w wersji portugalskiej, a więc - nadziewane tuńczykiem i krewetkami, i smażone w głębokim oleju,
  4. Smażone krewetki a'la Kasia - mniam!
  5. Pstrąg pieczony z frytkami (kochane mamy, wybaczcie te frytki w Wigilię!) - rybę przygotował Jan, była cudowna!
  6. Bacalhau com nata - typowe portugalskie danie, zapiekanka z dorsza, ziemniaków, oliwek i beszamelu, z roztopionym serem na wierzchu,
  7. Sałatka ziemniaczana w wykonaniu Jana - prawie identyczna z moją i Kasi domową,
  8. Sałatka na bazie ryżu z warzywami, przygotowana przez Justinę,
  9. Ryż zapiekany z jabłkami według przepisu mojej kochanej Babci, pierwszy raz przyrządzany przeze mnie,
  10. Tradycyjne portugalskie ciasto czekoladowe z Bolacha Maria w wykonaniu litewskim - czyli dzieło Justiny,
  11. Różnorodne ciasteczka, tradycyjne dla śląska cieszyńskiego, upieczone przez moją Mamę i Babcię, a przywiezione również przez Krzyśka,
  12. Włoska penettone z bakaliami,
  13. Różne owoce,
  14. Kompot jabłkowo-gruszkowy z goździkami,
  15. Poncz, na bazie porto z limonkami, mandarynkami i jabłkami, przyprawiony cynamonem i podgrzany - cudo!!
Właśnie skończyłam ten opis i dotarło do mnie, że to zwykle ja chwalę się naszym jedzeniem na tym blogu... ciekawe dlaczego...? hehe ;)

Ale do rzeczy! Wieczór upłynął bardzo miło i w prawie rodzinnej atmosferze, co było dla nas bardzo ważne. Przeprowadziłyśmy też losowanie prezentów, więc na każdego czekał jakiś upominek. Atmosfera była prawdziwie świąteczna, w dużej mierze dzięki naszym wyrobom kulinarnym, bo już w połowie kolacji nikt nie potrafił się ruszyć ;) Poniżej mała foto-relacja:













Ponieważ następnego dnia czekała na mnie wyprawa w nieznane (o tym w jednym z kolejnych postów), postanowiłam jeszcze wybrać się na pasterkę. W Portugalii to także bardo uroczysta msza, moją odprawiał nawet biskup i wszyscy zgromadzeni otrzymali od niego własnoręcznie podpisane życzenia.

W pierwszy dzień Świąt dziewczyny i chłopcy, w obliczu złej pogody, kontynuowali dojadanie naszych smakołyków, a w drugi dzień Świąt (w Portugalii to już zwykły dzień pracy) znowu spotkaliśmy się wszyscy wieczorem u Justiny, by dalej razem świętować!

Myślałam, że w tym roku uda mi się uniknąć jednej z tradycji świątecznych - przybrania paru dodatkowych kilogramów. Jednak Portugalia po raz kolejny nie odpuściła i zmusiła nas do pielęgnowania polskich zwyczajów!

J.

1 komentarz:

  1. Jagoda, skromnie mówiąc, to...gratuluję tego posta. Jak dla mnie to najlepszy Twój wpis do tej pory!!! Świetnie się czytało, ale już gorzej wycierało ślinkę, która mi ciekła z ust.
    Chciałam jeszcze zauważyć, że przekroczyłyśmy limit dwunastu potraw.. no, no, co ta Portugalia robi z człowiekiem! :-)

    OdpowiedzUsuń