poniedziałek, 20 stycznia 2014

Ostatni Portugal Trip cz. 1

Za 12 dni będziemy w Polsce. Czekamy na wyniki z ostatniego egzaminu i cieszymy się ostatnimi chwilami w Portugalii. Coraz więcej znajomych wyjeżdża, nas pożegnał już ostatni nasz gość, a w poprzednim tygodniu razem z Jagodą udałyśmy się w ostatnią podróż po Portugalii.

Senny pociąg
Naszą podróż rozpoczęłyśmy bardzo wcześnie. Pobudka o 1 w nocy, szybki marsz na oddalony o pół godziny dworzec i oczekiwanie na pociąg jadący z Porto do Lizbony. Kiedy podjechał przez okna wyglądał na kompletnie pusty. Kiedy wsiadłyśmy wiedziałyśmy już dlaczego. Okazało się, że wszyscy pasażerowi byli w objęciach Morfeusza, a w przejściu wystawały tylko ich stopy. Po slalomie między nogami udało nam się znaleźć dwa wolne miejsca, choć z podekscytowania tą podróżą nie mogłyśmy zasnąć. Wysiadając na ostatniej stacji Lizbona - Santa Apolonia zdałyśmy sobie sprawę, że w całym pociągu tylko my reprezentujemy płeć piękną.
To nie był jednak koniec zadziwiających wydarzeń, ponieważ o godzinie 5:43 wysiadłyśmy w Alfamie - najstarszej dzielnicy Lizbony. Dookoła nas panowała noc, na ulicach prawie zerowy ruch, a w wąskich uliczkach miasta kompletnie zero ludzi o turystach nawet nie wspominając.


Ponownie odwiedziłyśmy znane nam z poprzedniej wizyty w tym pięknym mieście miejsca. Lizbona nie była jednak celem naszej podróży. W naszych planach było odwiedzenie takich miejsc jak: Sintra, Cabo da Roca, Cascais oraz w drodze powrotnej Tomar. Po dwóch godzinach postoju w Lizbonie zaczęło świtać w Alfamie zapiał kogut, a przy dworcu Santa Apolonia Jagódka wypatrzyła mural Vilhsa.


Ruszyłyśmy w dalszą podróż. Bez trudu pomimo kilku przesiadek trafiłyśmy do Sintry. Niewielkie miasteczko, liczące mniej niż 10 tysięcy mieszkańców, okazało się miejscem jak z bajki. 


Niestety byłyśmy tam za krótko, aby móc odwiedzić wszystkie ciekawe miejsca. Można tam bowiem wejść do kilu o ile nie kilkunastu fascynujących pałaców, willi, ogrodów...To najbardziej zadbana miejscowość jaką widziałyśmy w Portugalii, a każde miejsce oczarowuje swoim wyglądem. Uznałyśmy, że nie damy rady wspiąć się do Zamku Maurów i nie interesuje nas wejście do Pałacu Narodowego znajdującego się w centrum Sintry (zdjęcie powyżej), do Palacio de Pena trzeba dojechać za sporo eurosów w jedną stronę i tak samo do Monserrate. Wybrałyśmy więc Quinta de Regaleria w którym nie sam pałac jest najciekawszy, ale otaczający go ogród w którym ukryte są znaki wolnomularstwa i trafić można na sekretne przejścia.





To było wspaniałe kilka godzin. Jeśli jednak myślicie, że możecie wybrać się do Sintry tylko na kilka godzin i zobaczyć wszystko to sprowadzam was na ziemię iż jest to niemożliwe. Dobrze byłoby mieć dwa dni, aby zobaczyć wszystko, a to i tak wymagałoby dobrego zaplanowania wycieczki.
Z Sintry musiałyśmy pojechać do Cabo da Roca. Napisałam musiałyśmy, bo będąc już tak blisko końca kontynentalnej Europy nie mogłyśmy ominąć tego miejsca.

Słowianki dotarły na koniec świata!
Co działo się dalej w naszej dwudniowej wyprawie opisze Jagódka.

K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz