Senny pociąg |
Naszą podróż rozpoczęłyśmy bardzo wcześnie. Pobudka o 1 w nocy, szybki marsz na oddalony o pół godziny dworzec i oczekiwanie na pociąg jadący z Porto do Lizbony. Kiedy podjechał przez okna wyglądał na kompletnie pusty. Kiedy wsiadłyśmy wiedziałyśmy już dlaczego. Okazało się, że wszyscy pasażerowi byli w objęciach Morfeusza, a w przejściu wystawały tylko ich stopy. Po slalomie między nogami udało nam się znaleźć dwa wolne miejsca, choć z podekscytowania tą podróżą nie mogłyśmy zasnąć. Wysiadając na ostatniej stacji Lizbona - Santa Apolonia zdałyśmy sobie sprawę, że w całym pociągu tylko my reprezentujemy płeć piękną.
To nie był jednak koniec zadziwiających wydarzeń, ponieważ o godzinie 5:43 wysiadłyśmy w Alfamie - najstarszej dzielnicy Lizbony. Dookoła nas panowała noc, na ulicach prawie zerowy ruch, a w wąskich uliczkach miasta kompletnie zero ludzi o turystach nawet nie wspominając.
Ponownie odwiedziłyśmy znane nam z poprzedniej wizyty w tym pięknym mieście miejsca. Lizbona nie była jednak celem naszej podróży. W naszych planach było odwiedzenie takich miejsc jak: Sintra, Cabo da Roca, Cascais oraz w drodze powrotnej Tomar. Po dwóch godzinach postoju w Lizbonie zaczęło świtać w Alfamie zapiał kogut, a przy dworcu Santa Apolonia Jagódka wypatrzyła mural Vilhsa.
Ruszyłyśmy w dalszą podróż. Bez trudu pomimo kilku przesiadek trafiłyśmy do Sintry. Niewielkie miasteczko, liczące mniej niż 10 tysięcy mieszkańców, okazało się miejscem jak z bajki.
Niestety byłyśmy tam za krótko, aby móc odwiedzić wszystkie ciekawe miejsca. Można tam bowiem wejść do kilu o ile nie kilkunastu fascynujących pałaców, willi, ogrodów...To najbardziej zadbana miejscowość jaką widziałyśmy w Portugalii, a każde miejsce oczarowuje swoim wyglądem. Uznałyśmy, że nie damy rady wspiąć się do Zamku Maurów i nie interesuje nas wejście do Pałacu Narodowego znajdującego się w centrum Sintry (zdjęcie powyżej), do Palacio de Pena trzeba dojechać za sporo eurosów w jedną stronę i tak samo do Monserrate. Wybrałyśmy więc Quinta de Regaleria w którym nie sam pałac jest najciekawszy, ale otaczający go ogród w którym ukryte są znaki wolnomularstwa i trafić można na sekretne przejścia.
To było wspaniałe kilka godzin. Jeśli jednak myślicie, że możecie wybrać się do Sintry tylko na kilka godzin i zobaczyć wszystko to sprowadzam was na ziemię iż jest to niemożliwe. Dobrze byłoby mieć dwa dni, aby zobaczyć wszystko, a to i tak wymagałoby dobrego zaplanowania wycieczki.
Z Sintry musiałyśmy pojechać do Cabo da Roca. Napisałam musiałyśmy, bo będąc już tak blisko końca kontynentalnej Europy nie mogłyśmy ominąć tego miejsca.
Słowianki dotarły na koniec świata! |
Co działo się dalej w naszej dwudniowej wyprawie opisze Jagódka.
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz