czwartek, 29 sierpnia 2013

Niecały tydzień...

Już niecały tydzień do wyjazdu!!! 6 dni! Jakieś 150 godzin! Emocje dają o sobie znać - mamy sny (a właściwie koszmary) przedwyjazdowe, wzruszamy się ostatni raz spotykając znajomych i po raz ostatni zajadając smakołyki naszych mam. Jest to jednak ten przyjemny rodzaj tremy i stresu - przed czymś czego nie znamy, ale jednocześnie nie możemy się już doczekać.

W ramach wskazówek dla innych erasmusowców zostałam zmuszona przez Kasię do opisania naszych perypetii związanych z rekrutacją na uczelni. To jedna z tych historii, które potwierdzają, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli chodzi o erasmusa. Jednocześnie uprzedzam, że jeśli nie zamierzacie studiować zagranicą, czytanie dalszej części wpisu możecie sobie podarować :)

Kiedy w tym roku (chyba w marcu) obok dziekanatów pojawiły się ogłoszenia o rekrutacji do Programu LLP Erasmus, ja i Sandra byłyśmy już zdecydowane na wyjazd do Pragi. Byłyśmy zachwycone tym miastem po wizycie u Karoliny z http://ethno-passion.blogspot.com/ (gorąco polecamy!).  Pojawiła się jednak na liście nowa uczelnia - Uniwersytet Aveiro. Od razu zwróciła uwagę naszej trójki. Pojawił się jednak jeden problem, który od razu zaliczyłyśmy do tych "nie do przeskoczenia". Mianowicie do Aveiro mogła pojechać tylko jedna osoba (limit miejsc). Jak zwykle pomogła nasza cudowna koordynator uczelniana. Pani Doktor rzuciła tylko "napiszcie do nich!". Opisawszy jak najbardziej wzruszająco naszą sytuację, wysłałam wiadomość do Portugalii. Nie spodziewałam się szybkiej odpowiedzi ponieważ maila wysłałam w Wielkanoc. Odpowiedź przyszła już następnego dnia! Koordynator w Aveiro okazała się bardzo kontaktowa i praktyczna. W naszym imieniu skontaktowała się z naszymi przyszłymi wykładowcami. Uzyskała zgody, by na ich zajęciach w przyszłym semestrze zjawiły się trzy polskie studentki zamiast jednej. Taki był początek wydarzeń, które mają nas zaprowadzić na sam koniec Europy :)

Skoro już zanudzam o formalnościach, opiszę resztę procedury. Kiedy wiedziałyśmy już, że możemy w trójkę pojechać do Portugalii, wystartowałyśmy w rekrutacji na UŚ. Na każdej uczelni wygląda ona inaczej. Musiałyśmy wypełnić formularz, przedstawić średnią ocen i zaświadczenie o znajomości języka angielskiego (chociaż portugalski byłby mile widziany). Rozmowę komisyjną przeszłyśmy łatwo, między innymi dzięki uporowi, który pokazałyśmy rozszerzając limit miejsc.

Kolejny etap to wysłanie dokumentów wymaganych przez uczelnię przyjmującą. Jakie to dokumenty, także zależy od indywidualnych wytycznych uczelni. Bezwzględnie jest to Learning Agreement (Porozumienie o Programie Studiów) podpisane przez studenta i uczelnię macierzystą. 

Z uczelni partnerskiej powinniśmy odzyskać z powrotem Learning Agreement (z ich podpisem i pieczątką), a także Pisemne Potwierdzenie Przyjęcia na Studia w Ramach Programu LLP Erasmus.

Następnie musimy od naszego dziekana uzyskać Wniosek Wyjazdowy W oraz Recognition Sheet. Warto zorientować się w tym czasie jaką walutą będziemy się posługiwać podczas wyjazdu i pomyśleć nad założeniem konta walutowego. My założyłyśmy konta w euro, każda w innym banku, więc też damy znać co naszym zdaniem opłaca się najbardziej. Ja nadal uważam, że moje w mBanku jest najlepsze, ale to się jeszcze okaże ;)

Z właściwie wszystkimi wymienionymi dokumentami powinniście się udać do Biura Współpracy Z Zagranicą, gdzie podpiszecie ostateczną umowę na wyjazd (bez niej ani nie dostaniecie stypendium, ani nie zaliczycie semestru). Trzeba to zrobić nie później niż na 3 tygodnie przed wyjazdem. Należy pamiętać także o tym, że w sierpniu wielu pracowników uniwersyteckich ma urlopy, więc pewnych rzeczy wtedy nie załatwicie (chociaż Biuro Współpracy Z Zagranicą jest otwarte).

Teraz pozostaje Wam jeszcze wyrobienie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego (darmowa), zrobienie zdjęć legitymacyjnych, które przydadzą się na miejscu oraz wykupienie Ubezpieczenia od Następstw Nieszczęśliwych Wypadków. My upiekłyśmy dwie pieczenie na jednym ogniu i kupiłyśmy karty euro26 za 73zł, które oprócz ubezpieczenia NNW uprawniają nas do tysięcy zniżek w całej Europie. 

Wszystko to jest opisane z punktu widzenia studentek Uniwersytetu Śląskiego, więc nie powinniście polegać tylko na moich wskazówkach, ale dokładnie przegrzebać strony waszych i zagranicznych uczelni.

Jak więc widzicie potrzeba dużo cierpliwości w załatwianiu formalności przedwyjazdowych. Mamy jednak nadzieję, że wysiłek się opłaci ;) A skoro byliście tak wytrwali, że dotarliście do końca tego posta, to z erasmusem też dacie radę!! :D

J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz