Już niecały tydzień do wyjazdu!!! 6 dni! Jakieś 150 godzin! Emocje dają o
sobie znać - mamy sny (a właściwie koszmary) przedwyjazdowe, wzruszamy się
ostatni raz spotykając znajomych i po raz ostatni zajadając smakołyki naszych
mam. Jest to jednak ten przyjemny rodzaj tremy i stresu - przed czymś czego nie
znamy, ale jednocześnie nie możemy się już doczekać.
W ramach wskazówek dla innych erasmusowców zostałam zmuszona przez
Kasię do opisania naszych perypetii związanych z rekrutacją na uczelni. To
jedna z tych historii, które potwierdzają, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli
chodzi o erasmusa. Jednocześnie uprzedzam, że jeśli nie zamierzacie studiować
zagranicą, czytanie dalszej części wpisu możecie sobie podarować :)
Kiedy w tym roku (chyba w marcu) obok dziekanatów pojawiły się
ogłoszenia o rekrutacji do Programu LLP Erasmus, ja i Sandra byłyśmy już
zdecydowane na wyjazd do Pragi. Byłyśmy zachwycone tym miastem po wizycie u
Karoliny z http://ethno-passion.blogspot.com/ (gorąco polecamy!). Pojawiła
się jednak na liście nowa uczelnia - Uniwersytet Aveiro. Od razu zwróciła uwagę
naszej trójki. Pojawił się jednak jeden problem, który od razu zaliczyłyśmy do
tych "nie do przeskoczenia". Mianowicie do Aveiro mogła pojechać
tylko jedna osoba (limit miejsc). Jak zwykle pomogła nasza cudowna koordynator
uczelniana. Pani Doktor rzuciła tylko "napiszcie do nich!". Opisawszy
jak najbardziej wzruszająco naszą sytuację, wysłałam wiadomość do Portugalii.
Nie spodziewałam się szybkiej odpowiedzi ponieważ maila wysłałam w Wielkanoc.
Odpowiedź przyszła już następnego dnia! Koordynator w Aveiro okazała się bardzo
kontaktowa i praktyczna. W naszym imieniu skontaktowała się z naszymi
przyszłymi wykładowcami. Uzyskała zgody, by na ich zajęciach w przyszłym
semestrze zjawiły się trzy polskie studentki zamiast jednej. Taki był początek
wydarzeń, które mają nas zaprowadzić na sam koniec Europy :)
Skoro już zanudzam o formalnościach, opiszę resztę procedury. Kiedy
wiedziałyśmy już, że możemy w trójkę pojechać do Portugalii, wystartowałyśmy w
rekrutacji na UŚ. Na każdej uczelni wygląda ona inaczej. Musiałyśmy wypełnić
formularz, przedstawić średnią ocen i zaświadczenie o znajomości języka
angielskiego (chociaż portugalski byłby mile widziany). Rozmowę komisyjną
przeszłyśmy łatwo, między innymi dzięki uporowi, który pokazałyśmy rozszerzając
limit miejsc.
Kolejny etap to wysłanie dokumentów wymaganych przez uczelnię
przyjmującą. Jakie to dokumenty, także zależy od indywidualnych wytycznych
uczelni. Bezwzględnie jest to Learning Agreement (Porozumienie o Programie
Studiów) podpisane przez studenta i uczelnię macierzystą.
Z uczelni partnerskiej powinniśmy odzyskać z powrotem Learning
Agreement (z ich podpisem i pieczątką), a także Pisemne Potwierdzenie Przyjęcia
na Studia w Ramach Programu LLP Erasmus.
Następnie musimy od naszego dziekana uzyskać Wniosek Wyjazdowy W
oraz Recognition Sheet. Warto zorientować się w tym czasie jaką walutą będziemy
się posługiwać podczas wyjazdu i pomyśleć nad założeniem konta walutowego. My
założyłyśmy konta w euro, każda w innym banku, więc też damy znać co naszym
zdaniem opłaca się najbardziej. Ja nadal uważam, że moje w mBanku jest
najlepsze, ale to się jeszcze okaże ;)
Z właściwie wszystkimi wymienionymi dokumentami powinniście się
udać do Biura Współpracy Z Zagranicą, gdzie podpiszecie ostateczną umowę na
wyjazd (bez niej ani nie dostaniecie stypendium, ani nie zaliczycie semestru).
Trzeba to zrobić nie później niż na 3 tygodnie przed wyjazdem. Należy pamiętać
także o tym, że w sierpniu wielu pracowników uniwersyteckich ma urlopy, więc
pewnych rzeczy wtedy nie załatwicie (chociaż Biuro Współpracy Z Zagranicą jest
otwarte).
Teraz pozostaje Wam jeszcze wyrobienie Europejskiej Karty Ubezpieczenia
Zdrowotnego (darmowa), zrobienie zdjęć legitymacyjnych, które przydadzą się na
miejscu oraz wykupienie Ubezpieczenia od Następstw Nieszczęśliwych Wypadków. My
upiekłyśmy dwie pieczenie na jednym ogniu i kupiłyśmy karty euro26 za 73zł,
które oprócz ubezpieczenia NNW uprawniają nas do tysięcy zniżek w całej
Europie.
Wszystko to jest opisane z punktu widzenia studentek Uniwersytetu
Śląskiego, więc nie powinniście polegać tylko na moich wskazówkach, ale
dokładnie przegrzebać strony waszych i zagranicznych uczelni.
Jak więc widzicie potrzeba dużo cierpliwości w załatwianiu formalności przedwyjazdowych. Mamy jednak nadzieję, że wysiłek się opłaci ;) A skoro byliście tak wytrwali, że dotarliście do końca tego posta, to z erasmusem też dacie radę!! :D
J.
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz