1 października miałam okazję wykonać kolejne z zadań jakie sobie postawiłam przed wyjazdem do Portugalii - pójść na mecz FC Porto. I to w jakim stylu - od razu Liga Mistrzów!! We wtorek zmierzyły się ze sobą FC Porto i Atlético Madrid. Wszystkim fanom piłki nożnej nie muszę tłumaczyć jak wielkie to było dla mnie przeżycie. Dla reszty zastosuję porównanie - to tak, jak gdyby Kasię (autorkę bloga Filmowy Melanż) zaproszono na galę rozdania Oscarów:)
Już od południa w całym mieście było czuć, że wieczorem odbędzie się ważny mecz. Ludzie na ulicach chodzili w koszulkach i szalikach klubowych, w barach i kawiarniach zbierali się kibice obu drużyn, a na ulicach było dużo więcej niż zwykle policjantów (wszystko przebiegło jednak bardzo spokojnie, także mecz i powrót do domu). Do Porto przyjechało wielu kibiców Los Rojiblancos i nie mogłam się powstrzymać, by nie zrobić sobie z nimi zdjęcia (a była to podwójna zdrada, ponieważ na co dzień jestem kibicem Realu Madryt)
Estádio do Dragão bardzo nam się spodobał. Jest położony na zboczu wzgórza, a boisko znajduje się poniżej jego powierzchni, więc z zewnątrz nie widać jak jest duży. Mecz był świetnie zorganizowany, także odbiór i kontrola biletów, wszystko przebiegło bardzo sprawnie.
Siedzieliśmy zaraz za bramką, oto widok z naszych miejsc:
Z ekipą:) |
Chociaż FC Porto przegrało, mecz był świetny! Jeśli tylko macie okazję wybrać się na mecz Ligii Mistrzów - gorąco zachęcam!
J.
ja pójdę w Polsce, ahahahahahahahaha
OdpowiedzUsuńahahahahaa
huehuehue :D
UsuńChyba do pokoju z telewizorem;P
OdpowiedzUsuń