sobota, 14 grudnia 2013

Z cyklu podróże małe i duże

Został nam ostatni tydzień na uczelni. W poniedziałek trzymajcie kciuki za zaliczenie i egzamin, które nas czekają. Myślimy już tylko o świętach i o intensywnym styczniu, który czeka nas w Portugalii - intensywne zwiedzanie przed powrotem do Polski. Jednak zanim to wszystko się wydarzy chcę Wam, drodzy czytelnicy, opowiedzieć o trzech miejscach, które odwiedziłyśmy.

Droga wyjazdowa z Aveiro obsiana była bocianami i ich gniazdami.
Kiedy strudzeni i okradzeni wędrowcy wrócili z Lizbony, choć nieco przerażeni, byli niezrażeni - do zwiedzania Portugalii oczywiście! Następnego dnia nowym, wynajętym samochodem ruszyliśmy w stronę Fatimy. Ruszyliśmy czyli Jagoda, Sandra, Ewelina i Tomasz (siostra Sandry z mężem) i Ja.


Tego dnia było słonecznie ale mroźno - dosłownie bo temperatura (rano) wynosiła 0 stopni. Całe sanktuarium jest bardzo duże. Podobno na plac, który widać za naszymi plecami może zmieścić się ok. miliona ludzi. Jednak kiedy my tam byliśmy choć kręciło się sporo turystów to na tak wielkiej powierzchni prawie nie było nikogo widać.




Całość składa się z kilku budynków w tym kilku kościołów/miejsc w którym odbywają się uroczystości i msze święte. Po wejściu do Bazyliki zastała nas tam msza święta na której zostaliśmy, a dopiero po niej mogliśmy dokładnie obejrzeć to miejsce.




Wewnątrz można zobaczyć groby pastuszków, którym objawiła się Matka Boska. Sama budowla jak i całe sanktuarium nie jest zbyt ciekawe pod względem architektonicznym. Po wyjeździe z Fatimy uznałam, że skoro jestem w Portugalii tyle czasu to spoko, że tam byłam, ale raczej nie polecam tego miejsca standardowym turystom chyba, że ktoś jest bardzo religijny. Ja nie poczułam wzniosłości atmosfery i bardziej zainteresował mnie fragment muru berlińskiego, który tam stoi.



Zdecydowanie bardziej do gustu przypadło mi następne miejsce, które odwiedziliśmy zupełnie przypadkiem.


Dominikańskie opactwo w Batalha wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO i jeśli chcecie odczuć wzniosłość i się zachwycić to jest to odpowiednie miejsce. Ten gotycki klasztor powstał dzięki zwycięstwu nad armią kastylijską pod Aljubarrotą - król João I ślubował iż po wygranej bitwie wzniesie Matce Boskiej świątynie. Wzniósł i to nie byle jaką, bo jej widok zapiera dech w piersiach.




Wnętrze tak spodobało się Jagodzie i mi, że zdecydowałyśmy się zapłacić za wejście na krużganki i do kaplicy fundatora. Miła niespodzianka spotkała nas przy kasie, gdy wyciągnęłyśmy kartę Euro26 okazało się, że zamiast 6 euro zapłacimy 2,40. 

Grób Henryka Żeglarza


W kaplicy fundatora oprócz króla i jego żony spoczywają jego synowie w tym Henryk Żeglarz, który zapoczątkował erę wielkich odkryć geograficznych i to dzięki niemu Portugalia stała się światową potęgą. Przechadzając się krużgankami można podziwiać styl manueliński z którym spotkać można się jedynie w Portugalii.
Po niebywałych przeżyciach estetycznych ruszyliśmy dalej wzdłuż wybrzeża. Zatrzymaliśmy się w miejscowości turystycznej São Pedro de Muel. Plaża, ocean, piękne widoki i zachód słońca...

sesja w sesji;)


Wieczorem wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, że udało nam się zobaczyć tyle pięknych rzeczy jednego dnia. Goście wyjechali półtora tygodnia temu, a my żyjemy już świętami i kolejnymi gośćmi, którzy odwiedzą nas w tym czasie. W naszym mieszkaniu już czuć klimat świąt.


K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz