Już niecały tydzień do wyjazdu!!! 6 dni! Jakieś 150 godzin! Emocje dają o
sobie znać - mamy sny (a właściwie koszmary) przedwyjazdowe, wzruszamy się
ostatni raz spotykając znajomych i po raz ostatni zajadając smakołyki naszych
mam. Jest to jednak ten przyjemny rodzaj tremy i stresu - przed czymś czego nie
znamy, ale jednocześnie nie możemy się już doczekać.
W ramach wskazówek dla innych erasmusowców zostałam zmuszona przez
Kasię do opisania naszych perypetii związanych z rekrutacją na uczelni. To
jedna z tych historii, które potwierdzają, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli
chodzi o erasmusa. Jednocześnie uprzedzam, że jeśli nie zamierzacie studiować
zagranicą, czytanie dalszej części wpisu możecie sobie podarować :)